Wędrówka
po ścieżkach życia
wielkopolskiego
nauczyciela
Autor:
Łukasz Bąbelek
Szkoła Podstawowa
im. Leonarda Śliwińskiego
w Sątopach
Wstęp
Celem mojej pracy jest przedstawienie
historii nauczyciela, któremu zawdzięczam istnienie Szkoły Podstawowej w
Sątopach. Poświęcając jej 15-lat swojego życia, uczyniło Go godnym patronem tej
szkoły. Grono pedagogiczne i uczniowie, co roku w listopadzie, w połączeniu ze
Świętem Niepodległości, obchodzą uroczyście Dzień Patrona, aby w ten sposób
uczcić Jego pamięć. Podczas jednej z takich uroczystości miałem zaszczyt
wcielić się w rolę Tego niezwykłego człowieka. Dzięki temu zainteresowały mnie
jeszcze bardziej Jego losy i życie. Dlatego też postanowiłem wgłębić się w biografię
patrona i ukazać ją społeczności, ponieważ jako uczeń w ten sposób będę mógł wyrazić
szacunek i wdzięczność za przekazane wartości.
Foto: Leonard Śliwiński Foto: Uroczystość szkolna - Święto Patrona
Dzieciństwo
i młodość nauczyciela
Leonard Konrad
Śliwiński urodził się 18 listopada w 1908r. w miejscowości Jabłkowo w powiecie
wągrowieckim. Był jednym z najmłodszych synów Kazimierza i Heleny Śliwińskich.
Jednak nie mógł się cieszyć braterskim wsparciem w dorosłym życiu, ponieważ
odebrała mu je wczesna śmierć obu braci Alfonsa i
Brunona.
W 1916 roku Leonard podjął naukę w Szkole
Powszechnej w Margoninie w powiecie chodzieskim. Po ukończeniu czterech klas w
tej szkole rozpoczął naukę w Gimnazjum Matematyczno-Przyrodniczym im. Bergera w
Poznaniu. W młodzieńczym wieku Leonarda nie omijały nieszczęśliwe wypadki i
zdarzenia. W grudniu 1920 roku jednym z nich było poważne skaleczenie oka,
które groziło utratą wzroku. Wówczas umieszczono chłopaka w poznańskiej
klinice, w której przeszedł trzymiesięczne leczenie. To z kolei ocaliło mu
wzrok, ale niestety od tego czasu nie widział zbyt dobrze.
Trzy lata później Leonardowi przydarzył się kolejny
nieszczęśliwy wypadek. Podczas zabawy na podwórku złamał sobie prawą rękę, jak
zapisał to w "Kronice rodziny Śliwińskich" ojciec Kazimierz:
"... Był to już z kolei 4 nieszczęśliwy wypadek chłopca. Obydwie ręce
połamane, czaszka rozbita, oko przebite - czy jakieś złe fatum prześladuje
nieszczęśliwego chłopca?...". Leonard był chłopcem bardzo żywym, oprócz
nauki lubił aktywnie spędzać czas na świeżym powietrzu. Chętnie pomagał swoim
rodzicom w codziennych obowiązkach.
Tu należy wspomnieć, że rok 1920 był bardzo ważny
dla Polski, gdyż Ojczyzna zmagała się z trudnościami wojny
polsko-bolszewickiej, wówczas żywot wszystkich obywateli był bardzo ciężki.
Jednak w bitwie warszawskiej zdarzył się "Cud nad Wisłą", po którym
Polska zachowała swoją niepodległość i odzyskała nadzieję. To ważne wydarzenie
miało miejsce w dniach od 13-25 sierpnia 1920 roku i przekreśliło plany
rozprzestrzenienia rewolucji na Europę Zachodnią. Kluczową rolę odegrał manewr
Wojska Polskiego przeprowadzony przez Naczelnego Wodza Józefa Piłsudskiego. W wyniku bitwy warszawskiej 15 października
delegacje polskie i sowieckie zawarły w Rydze zawieszenie broni. Przebieg tych
zdarzeń nie miał jednak bezpośredniego wpływu na losy Leonarda i Jego rodziny.
W swej młodości Leonard podjął decyzję, dzięki której zadecydował o swoim przyszłym życiu. Mianowicie, miał zamiar kształcić się zawodowo, aby zostać nauczycielem. Ten dojrzały krok Leonard podjął samodzielnie, a wpływ na niego z pewnością miały tradycje rodzinne, ojciec Kazimierz i brat także byli nauczycielami oraz zamiłowanie do nauki i pragnienie posiadania wiedzy, którą mógłby przekazywać swoim przyszłym wychowankom. Dlatego, dnia 1 listopada 1924 roku zrezygnował z dalszej nauki w gimnazjum i przeniósł się do II klasy męskiego Seminarium im. Ewarysta Estkowskiego w Poznaniu. Dokument potwierdzający tę decyzję pochodzący z fragmentu "Kroniki rodziny Śliwińskich":
Podążając tym samym krokiem Leonard stał się kontynuatorem tradycji rodzinnej, którą pielęgnował już Jego ojciec i najstarszy brat. Chciał odziedziczyć zawód nauczyciela po swoim ojcu Kazimierzu, podobnie jak Jego brat Alfons. Rok 1927 okazał się dla przyszłego nauczyciela bardzo ciężki ze względu na kłopoty ze zdrowiem. Wskutek przeziębienia się Leonard zachorował na zapalenie opłucnej. Cytuję słowa pana Kazimierza: "...Choroba miała przebieg bardzo powolny. Trwała prawie pół roku. Leczył syna Dr. Jakliński, który po kilka razy staczał wodę z płuc. Powoli wracał syn nasz do zdrowia, czuł się jednakże długo bardzo osłabiony...". Mimo tych przeciwieństw losu, 27 kwietnia 1929 roku Leonard zdał egzamin dojrzałości, uprawniający go do pełnienia obowiązków tymczasowego nauczyciela w szkołach powszechnych. Ten fakt potwierdził, że Leonard wytrwale dążył, by zostać nauczycielem i bez wątpienia odniósł sukces w tym przedsięwzięciu.
Leonard bardzo lubił matematykę i przyrodę. By
poszerzać swoje horyzonty myślowe, postanowił również kontynuować naukę w
Gimnazjum Matematyczno-Przyrodniczym w Poznaniu.
Podsumowując młodzieńcze lata Leonarda należy dodać,
że był On pilnym i
zdyscyplinowanym uczniem. Naukę traktował poważnie i starał się utrzymać ją na
dobrym poziomie, na
co wskazuje powyższe świadectwo dojrzałości i nabyte w późniejszych latach
kwalifikacje zawodowe. Leonard stał się przedmiotem ojcowskiej dumy. Chociaż
zmagał się z życiowymi trudnościami, to nie poddawał się i uparcie dążył do wybranego
celu. Z pewnością wpływ na to miały tradycje rodzinne, związane z zawodem nauczyciela
i atmosfera domu rodzicielskiego. Mimo wielu zmartwień i cierpień rodzice
Leonarda starali się zapewnić troskliwą opiekę swoim synom. Uczyli ich jak dbać
o wspólne dobro oraz darzyć się wzajemnie szacunkiem i miłością, nie
zapominając przy tym oczywiście o zamiłowaniu do nauki.
Nauczycielska droga
Leonarda Śliwińskiego
Koniec lat dwudziestych i lata trzydzieste
wprowadziły wiele zmian w życie Leonarda. Pierwszą z nich było otrzymanie posady
nauczyciela kontraktowego w miejscowości Mnichowo w powiecie gnieźnieńskim w
1928 roku. Jednak Leonard nie objął tego etatu, ponieważ przyczyniły się do
tego szczególne wydarzenia. Otóż w okresie międzywojennym młodzi, wykształceni
mężczyźni podlegali obowiązkowi powszechnej służby wojskowej, która odbywała
się w specjalnych szkołach przygotowawczych. Jedną z nich była Szkoła
Podchorążych Rezerwy w Jarocinie, do której został powołany Leonard. Celem
reorganizacji szkolnictwa wojskowego było przygotowanie i kształcenie młodych
kandydatów, którzy w duchu patriotycznym chętnie garnęli się do tych szkół.
Jednak Leonard po 10 dniach służby został zwolniony. Wcześniej młody nauczyciel
pracował również, jako przewodnik na Powszechnej Wystawie Krajowej w Poznaniu.
Zatem pierwszą i prawdziwą posadą nauczyciela kontraktowego stała się praca w
Młynach (powiat strzeliński). Tam, niestety nie pracował zbyt długo dlatego,
ponieważ w grudniu tego samego roku przeniesiono Go na stanowisko kierownika szkoły w Sowiej
Górze (powiat międzychodzki). Po dwuletnim stażu pracy awansował na kierownika szkoły w Silnej w
tym samym powiecie. Dążąc do bycia lepszym nauczycielem, musiał nieustannie
pogłębiać swoją wiedzę i uzupełniać swoje wykształcenie. To z kolei wiązało się
z dodatkowymi zobowiązaniami, a także wymaganiami dotyczącymi nieustannego
postępu w nauce i pracy w charakterze kierownika placówki oświatowej. W tym
momencie należałoby wspomnieć o drugiej życiowej zmianie Leonarda, jaką był
egzamin praktyczny na nauczyciela publicznych szkół powszechnych, zdany 23 maja
1933 roku przed Państwową Komisją Egzaminacyjną Okręgu Poznańskiego. Dzięki
temu pogłębił swoje zawodowe umiejętności, zdobywając również kwalifikacje do
nauczania religii katolickiej.
Kolejną i zapewne bardzo znaczącą zmianą było zapoznanie Leokadii Jakubowiczównej. Miało to miejsce podczas jednej z konferencji metodycznych, w których Leonard zawsze uczestniczył. Po tym zdarzeniu nauczyciel podjął decyzję o zmianie miejsca pracy i tak pod koniec 1937 roku został przeniesiony do Szkoły Powszechnej w Paproci. Znajomość z panną Leokadią zaowocowała i przerodziła się w miłość. W związku z tym wiosną 1938 roku Leonard poślubił Leokadię Jakubowiczówną w kościele parafialnym w Swarzędzu. Oto zdjęcie ślubne i fragment z "Kroniki rodziny Śliwińskich" opisujący to wydarzenie:
Konsekwencją tej wielkiej, a zarazem bardzo uroczej
zmiany jaka miała miejsce w życiu Leonarda, było podjęcie pracy w miejscowości, w której
wcześniej pracowała już jego małżonka, czyli w 4-klasowej Szkole Powszechnej w
Wąsowie. Małżonkowie natomiast zamieszkali w Kuślinie (powiat nowotomyski).
Niestety, nie pracowali razem zbyt długo, ponieważ
wraz z wrześniem 1939 roku wybuchła II
wojna światowa. Jak wiadomo, było to wstrząsające wydarzenie dla społeczności polskiej.
Czasy II wojny przyniosły ze sobą cierpienie i
troskę o dalszy byt. Na wszystkich
obywatelach ciążył obowiązek pracy dla III Rzeszy. Zaplanowane i dokonywane
przez organy władzy niemieckiej zbrodnie takie, jak: prześladowania na tle
politycznym, rasowy i narodowościowym, terror i
praca niewolnicza, morderstwa jeńców wojennych, niszczenie wszelkich śladów
kultury i sztuki polskiej, celowe burzenie miast i wsi, germanizacja oraz tzw.
uliczne łapanki. Te wszystkie czyny
miały na celu zastraszenie społeczeństwa i osłabienie woli oporu. Wówczas
przeciwko wszystkim nauczycielom skierowana była antypolska polityka okupanta.
W związku z tym władze szkolne wypłaciły pedagogom odprawę i rozwiązały z nimi
umowy o pracę. Leonard wraz z Leokadią zmuszeni byli do
ucieczki. Dotarli do Kutna i tam byli świadkami okrucieństw wojny i bitwy pod
Kutnem. Po powrocie do Wąsowa, Leonard znalazł zatrudnienie. Początkowo pracował jako robotnik w spedycji kolejowej w Nowym Tomyślu,
a później jako inkasent. W latach 1942-1944 pracował wraz ze swą małżonką w
urzędzie katastralnym zajmując się kreśleniem map. Instytucje i partie narodowych
socjalistów oraz władze niemieckie powoływały polskich obywateli do przymusowych robót, dlatego
właśnie latem 1944 roku nauczyciela powołano do budowy okopów pod Obornikami Wlkp. Jednak po orzeczeniu
lekarskim został stamtąd zwolniony. Następnie do końca wojny pracował już w
urzędzie w Zbąszyniu.
Tu muszę również wspomnieć o pacyfikacji wsi, która
polegała na stosowaniu różnych form przemocy, głównie na mordowaniu ludzi i
paleniu zabudowań. Niekiedy stosowano także zakaz osiedlania się wokół
zniszczonych miejscowości. Urząd do Spraw Wysiedlania Polaków i Żydów w Poznaniu
prowadził masową akcję wysiedleńczą z Wielkopolski i Pomorza. Przeprowadzano ją w bardzo
ciężkich warunkach ze względu na dokuczający mróz i transport, który odbywał
się w wagonach towarowych w
dużym zagęszczeniu. Wśród wysiedlonej ludności znaleźli się również państwo
Śliwińscy, którzy w lutym 1942 roku zamieszkali w Sątopach. Rok 1945 okazał się
dla Polaków rokiem zwycięstwa, dlatego też po opuszczeniu terytorium Nowego
Tomyśla przez wojska niemieckie zaczęto organizować na tych ziemiach polskie
szkolnictwo. To skłoniło Leonarda do zorganizowania polskiej szkoły w Sątopach
i okazało się jego życiowym wyzwaniem. Dzięki ogromnemu wsparciu żony i
zaangażowaniu mieszkańców wsi nauczyciel mógł zmierzyć się z tym przedsięwzięciem.
Szkoła mieściła się w dwóch budynkach, pierwszym z nich był budynek obecnej
szkoły, natomiast drugim była poniemiecka pastorówka. W obu tych budynkach
znajdowało się łącznie pięć izb lekcyjnych. Każda sala wyposażona była w ławki
i sprzęty szkolne, a w jednej z nich znajdował się nawet fortepian. Z całym
przekonaniem mogę powiedzieć, że podjęty trud okazał się bardzo owocny, w
klasach nie brakowało również książek. I oto 26 stycznia 1945 roku podczas
uroczystości otwarto polską szkołę w Sątopach, która początkowo liczyła 30
uczniów. Cztery miesiące później tj. 1 maja organizator tej szkoły został
mianowany na kierownika. To zdarzenie potwierdza poniższy dokument:
Wspomnę jeszcze to, że na wniosek pana Kazimierza,
skierowany do Kuratorium Okręgu Szkolnego, sprowadzili się do Sątop również rodzice Leonarda. Miało to miejsce w 1945 roku, a powodem tej decyzji były trudne
warunki podczas wojennej tułaczki i ciężkie warunki bytowe w miejscowości Krzyżowniki. Po jakimś
czasie pan Kazimierz podjął również pracę w sątopskiej
szkole. W Sątopach, jak wspomniał w swych zapiskach pan Kazimierz, znaleźli
spokój i nie musieli już walczyć o chleb powszedni. Od tamtej pory Leonard,
małżonka i ojciec wspólnie pracowali w szkole. Bardzo radosnym i szczęśliwym
wydarzeniem były narodziny syna Leonarda, Antoniego Mieczysława, które miały
miejsce 7 sierpnia 1950 roku. Niestety siedem lat później Leonarda spotyka
bolesne przeżycie, jakim była śmierć Jego ojca Kazimierza.
Wracając jednak do wydarzeń, związanych ze szkołą,
powinienem przedstawić, jakim nauczycielem był Leonard, a pomógł mi w tym
wywiad z emerytowaną nauczycielką panią Krystyną Geisler,
która była jego uczennicą.
Z uzyskanych informacji wiem, że pan Leonard
wykładał historię i geografię, a Jego ulubionym przedmiotem była matematyka.
Każdą lekcję rozpoczynał od pytania tabliczki mnożenia, którą uczniowie musieli
znać jak modlitwę "Ojcze nasz". Był dobrym nauczycielem, ale też
bardzo wymagającym i konkretnym. Cenił dobre zachowanie i stosunek do nauki.
Lubił swoich uczniów i znał życie rodzinne każdego z nich, dlatego można było z
nim porozmawiać na każdy temat. Zawsze służył dobrą radą i pomagał w
rozwiązywaniu problemów. Starał się, oprócz wiedzy, nauczyć swoich wychowanków
rzetelnej pracy i dbał o rozwój ich życia kulturowego. Brał czynny udział w
całym życiu wsi (organizowano przedstawienia, pochody, zebrania, wycieczki,
powstało również harcerstwo i drużyna piłkarska, do szkoły
przyjeżdżało nieme kino). Jedną z takich wycieczek, która utkwiła w pamięci pani Krysi, była
wyprawa do Szklarskiej Poręby. Wówczas uczniowie musieli zbierać powojenny
złom, aby zdobyć pieniądze na ten wyjazd. Całemu temu przedsięwzięciu
towarzyszył oczywiście pan Leonard, wspierając swoich wychowanków.
Nauczyciel zawsze myślał o swoich uczniach i chętnie
ich wspomagał. W swoim mieszkaniu, które mieściło się w budynku szkolnym,
gromadził mnóstwo ciekawych książek i z wielką przyjemnością wypożyczał je
uczniom. Dążył do tego, aby te wiejskie dzieci nie poprzestawały tylko na nauce
w szkole podstawowej, ale kontynuowały ją dalej, dlatego też pomagał im w
wyborze zawodu i odpowiedniej szkoły. Wśród grona uczniowskiego pan Śliwiński
był bardzo szanowanym nauczycielem, ale jak każdy pedagog miał również nadane
przezwisko "Loluś", a na Jego żonę uczniowie mówili "Lola".
Oczywiście małżonkowie dobrze o tym wiedzieli, mimo tego żaden z nich nie czuł
się tym urażony.
Zadając kolejne pytanie pani Geisler: "Czym, była
szkoła dla pana Leonarda?", otrzymałem taką oto
odpowiedź: "Szkoła była dla Niego całym życiem, lubił w niej pracować.
Jego praca polegała na tym, że oprócz nauki w szkole, pracował jeszcze
społecznie na rzecz wsi, by pomóc również rodzicom swoich uczniów".
Kończąc wywiad, dowiedziałem się, co najbardziej utkwiło w pamięci byłej
uczennicy. Otóż dzięki namową pana Śliwińskiego postanowiła zostać nauczycielką
i w ten sposób zadecydowała o swojej przyszłości. Była dobrą uczennicą, dlatego
pan Leonard zaoferował jej pomoc w wyborze szkoły. Dołożył wszelkich starań,
aby mogła kontynuować dalszą naukę. Poniżej znajduje się zdjęcie uczniów klasy
VII wraz z panem Śliwińskim i wychowawcą tej klasy.
Foto: Uczniowie kl. VII Szkoły w Sątopach ( pani Krystyna Geisler stoi jako czwarta, zaczynając od prawej strony )
Chcąc zdobyć wyższe kwalifikacje zawodowe kierownik sątopskiej placówki przystąpił 18 listopada 1959 roku do egzaminu końcowego w Studium Nauczycielskim w Poznaniu na kierunku pedagogiki ze specjalnością początkowego nauczania. Po 17 latach pobytu i 15 latach pracy zawodowej w Sątopach nadszedł moment bardzo trudny zarówno dla państwa Śliwińskich, jak i wszystkich mieszkańców wsi, ponieważ nastąpił czas rozstania. Przez cały okres pobytu w tej miejscowości Leonard wraz z żoną bardzo zżyli się z tutejszą społecznością, a szczególnie z uczniami szkoły, której poświęcili część swojego życia. Fragment z "Kroniki rodziny Śliwińskich " pisany już przez samego Leonarda:
Z wielkim żalem państwo Śliwińscy opuścili Sątopy i
przeprowadzili się do Czerwonaka, gdzie oboje podjęli pracę w Szkole Podstawowej
nr 2. Leonard Śliwiński pracował w niej aż do momentu przejścia na emeryturę, a
miało to miejsce we wrześniu 1969 roku. Rodzinną tradycję Śliwińskich
kontynuował również Jego jedyny syn Antoni Mieczysław, który podjął pracę w
szkole w Czerwonaku i ożenił się z nauczycielką Dorotą Pruszyńską. Nie można
pominąć faktu, że szkoła w Sątopach utrzymuje stały kontakt z synem Leonarda i
zawsze z otwartym sercem gości Go w swoich progach. Pan Antoni Mieczysław stara
się uczestniczyć w życiu szkoły, często nas odwiedza, bierze udział w różnych
uroczystościach, oczywiście, jeśli pozwala mu na to stan zdrowia.
Zakończenie
Życie każdego człowieka zawsze kończy się tak samo i
nikt nie jest w stanie uchronić się od śmierci nawet wtedy, gdy całe swoje
życie poświęca dla dobra społeczności. A pan Śliwiński z całą pewnością to
dobro pielęgnował ponieważ, już jako dziecko kierował się chęcią pogłębiania wiedzy i dążeniem
do wyznaczonego celu. Natomiast, jako młodzieniec i później już dorosły
mężczyzna godnie kontynuował tradycję rodzinną, odnalazł swoje życiowe
posłannictwo w pracy nauczycielskiej. Starał się, aby takie wartości jak:
miłość, szacunek, patriotyzm, wolność i nauka na zawsze pozostały w pamięci
uczniów i były przekazywane z pokolenia na pokolenie.
W ten sposób zbliżyłem się nieuchronnie do kresu mojej wędrówki, którą zakończyła śmierć Leonarda Śliwińskiego. Jej przyczyną był wylew krwi do mózgu. Nauczyciel zmarł 2 lutego 1982 roku, a Jego ciało złożono na cmentarzu w Owińskach. Poniżej zamieściłem dokument przedstawiający fragment życiorysu oraz fotografię nagrobka Leonarda Śliwińskiego:
By cały czas krzewić pamięć o patronie, tak
zasłużonym człowieku i pielęgnować wartości, które starał się przekazać, w
naszej szkole umieszczone zostały dwie tablice pamiątkowe.
Tym akcentem kończę biografię wielkopolskiego nauczyciela i przyznaję, że w czasie tej ciekawej wędrówki towarzyszyły mi niezwykłe uczucia. Sądzę, że historia o życiu Tego wyjątkowego człowieka z pewnością zaciekawi i zainteresuje niejednego czytelnika. Dla mnie postać Patrona szkoły jest inspiracją, wzorem budowania legendy zwykłego, polskiego nauczyciela, który swoje życie poświęcił dzieciom i lokalnemu środowisku, jednocześnie będąc człowiekiem oddanym ojczyźnie i swojej rodzinie.
Foto:
Tablica informacyjna o Leonardzie Śliwińskim - Patronie Szkoły Podstawowej w Sątopach
Foto:
Tablica pamiątkowa w Szkole Podstawowej w Sątopach
Bibliografia:
1. "Leonard
Konrad Śliwiński" Wyd. Miejska i Powiatowa Biblioteka w Nowym Tomyślu, 2000 r.
2. Wywiad z panią Krystyną Geisler
3.
Źródła zebrane z Internetu - www.galeria.nowytomysl.pl
" Spotkania z naszą przeszłością"